wtorek, 29 kwietnia 2014

Urodzinowo. Rodzinnie. Kolorowo.

   Stało się ! Moje szczęście największe na świecie skończyło 2 lata. Matko jak ten czas leci !Strach się bać ! Aby patrzeć, jak mi szybko wyrośnie z tych NASZYCH chwil. Dlatego korzystam ile wlezie, póki chwila trwa ... Przytulanie na każdym kroku, czy czytanie, czy zabawa, czy usypianie.. Ale dziś obiecany, już dawno post urodzinowy, nie refleksyjny :)

Przygotowania. 
   Lubię i nienawidzę. Fajnie jest pichcić coś nowego i piec tort. Uwielbiam piec torty i jakos zdobić :) Czasem z nutką szaleństwa jak rok temu, czasem banalnie, klasycznie... Nienawidzę tylko tego napięcia - uda się czy nie uda, zwłaszcza jak się robi coś nowego, pierwszy raz. Tak właśnie ! Często mi się zdarza ryzykować akurat nowy przepis na impreze rodzinno. Przyprawia to o lekki nerw lubego a z czasem i mnie :D ale zazwyczaj daję rade :) Zawsze pozostaje improwizacja... Pisałam w pierwszych postach o moich listach do przygotowań. Tak też było teraz : lista zakupów wcześniejszych i tych na ostatnią chwilę, lista rzeczy to zawiezienie na działkę i lista dań do przygotowania ... Całe sterty list :D Ale wiem, że o wszystkim pamiętam :) 

Działkowanie. 
   Ogromnym plusem imprezek działkowych jest grillowe podejście do tematu :) Zatem wcześniej trzeba przygotować marynaty. Reszta to już tylko dodatki, sałatki, ciasta i sosy. :) tak banalnie a jak cudownie ... Z tego co widzę nasza milusińska imprezka urodzinowa będzie także tradycyjnym rozpoczęciem, otwarciem sezonu grillowego :)
Oczywiście jest, niestety minus tego działkowania. Jak to w Kwietniu bywa pogoda różna może być. Kiedy rodziłam A. było upalnie.. Najgorętszy koniec kwietnia jaki pamiętam ! słowo daje było chyba ze 32 stopnie.. Katastrofa wtedy. W pierwsze urodziny pogoda była całkiem, całkiem... Dopiero wieczorem nadeszły chmury i deszcz. Natomiast w tym roku ... tak... Patrząc na pogode dziś - mieliśmy pecha!.ALE ! Mimo ponurej aury i lekkich opadów co chwila - daliśmy radę ! :) Oczywiście to była dosyć krótka impreza w związku z pogodą, bo zakończyła się już przed 20 kiedy to rozgonił nas już dość spory deszcz. Ale było fajnie. Mimo wszystko. Czemu? Wiem to na pewno bo młody za nic nie chciał wracać do domu:) Oczy mu sie zamykały, ale zabawa w kurtce od deszczu i kaloszach jest the best ! :)) Takie urodziny też mogą być udane, a co! :)

2.

   Obiecałam fotki tak więc będą fotki :) Nasze 2-letnie szczęście :) Tyle samo uśmiechu co i łez ale taki już jest TEN etap... :) równoważy się wszystko. Da się przeżyć także bunt dwulatka :)myślę, że koniec buntu bliżej niż dalej. Mam nadzieje. :)
Na koniec wspomnę o akcji w której braliśmy udział.

https://www.facebook.com/272slowa?fref=ts

   Akcja bardzo fajna. Brawa za inwencję, odwagę! Brawa za poświęcenie. Dziękujemy. Mimo złowrogich opinii jakie my także napotkaliśmy. Bo warto! Zawsze popierałam, popieram i popierać będę ! Warto żyć świadomie. Nikt nie mówi o skrajnościach, ale przy dziecku WARTO sprawdzać. Zawsze ! Nawet jeśli się rozgada. Ale jest spokój ducha. A to ogromnie dużo. Dla matki zwłaszcza. 
   My trafiliśmy do Studenckiej Poradni Logopedycznej przy UMCS. Mały był zachwycony miejscem. Kolorowo, przytulnie. Bałam się, że nic nie powie, nic nie zrobi, że ucieknie gdzie pieprz rośnie. Ale było dobrze. Powoli powtarzał to co umie. Z czasem naśladował co Pani pokazywała. Wywiad dokładny + wywiad na kartce. Uświadomieni. Ja zadowolona. Luby mniej ale faceci chyba już tak mają ... Teraz wiem, że wiele pracy nas czeka. Nic poważnego się nie dzieje. I wiem, że " się rozgada" ( swoją drogą ostatnio znienawidzone przeze mnie stwierdzenie ... ) ale chce z nim ćwiczyć. Dla dziecka. Dla jego komfortu psychicznego, żeby jak trafi do przedszkola nie czuł się wycofany z powodu braku porozumienia z róieśnikami. Bo są dzieci w jego wieku co już gadają prawie zdaniami. A my znamy raptem 10 słów i kilka dźwięków. Wstyd? Nie. Ale ćwiczyć warto. Dla DZIECKA !

   Z tego miejsca pozdrawiam wszystkich, którzy nie rozumieją po co? Uważają, że przesada? 
Trudno. Moja przesada - moja sprawa. 
A może Twoja strata? Może Twoja świadomość, że nie zrobiłaś/ zrobiłeś wszystkiego i teraz się męczy dziecko i Ty? 
Jak nie to i tak NIE TWOJA sprawa. 
Ot co !

Miłego :)
D.













Roczny koń i nowy "zwierzęcy nabytek" milka skoczka :)




Tort z pierwszych urodzinek. Bardziej ambitny. kolorowy. bardzo pracochłonny.



   P.S. Czy ktoś mnie poratuje w związku z tymi zdjęciami? Dlaczego zdjęcia, mimo zmiany wprowadzonej na kompie to na blogu ustawiają się tak jak zrzucone z aparatu? Jak to ustawić/ zmienić?  Help ...

czwartek, 24 kwietnia 2014

Jaja z rana.

   Nie ma to nic wspólnego z Wielkanocą . Chodzi o uroki matczynych poranków. Kiedy wstajesz o 5 rano bo Latorośl ma nerwa. Ot tak ... A, że nie mówi jeszcze to tylko się idzie domyślać o co chodzi. Głaszczę po plecach -ŹLE ! Całuje - jeszcze gorzej ... Zostawiam w spokoju - płacz i lament ... Więc się kładę obok. Znowu. Enty raz tej nocy ( bo to jeszcze noc jak jest ciemno!). Podkulam kolana i mieszczę się na tym metr sześćdziesiąt ... Po dłuższym czasie - zasypia. Poobijał sobie wszystkie kończyny z nerwów. Mi popodbijał oczy, nos i co sie tylko da... Ale zasnął. Więc po cichutku wstaje i uciekam do swojego łóżka. Nie mam daleko, bo w tym samym pokoju. Ale 160cm a 200cm to różnica. Może pośpi do 8? ta... Wstaje o 6. dobre i 20 minut drzemki ... I tak właściwie wygląda każdy poranek. Znaczy świt ...

   Wytrzymujemy w pokoju do 7:30. Potem zaczyna sie wyjmowanie ubrań z szafek wiec stwierdzam, że lepiej dla mnie jak przejdziemy do kuchni. Bo ominie mnie dodatkowa atrakcja w postaci ponownego, już setnego składania ubrań. I szukania skarpetek... Tak więc kierujemy się do kuchni na śniadanko. Załatwiając kilka rutynowych porannych czynności po drodze ( mam na myśli zmiane pieluchy, ubieranie...)

   Kuchnia. Błogi spokój. Młody w foteliku, znaczy więcej luzu dla mnie. Posiedzi z godzine zapewne, zanim zje i sie napije i nabawi ... W między czasie mam zamiar zjeść śniadanie. Moje ulubione - jajka w koszulkach metodą dla wygodnych czyli do woreczka i do wody. I tu się zaczynają owe jaja czyli wyjmując dziesiątkę jajek z lodówki zahaczam zaspana o drzwiczki i..... BUUUM !! cała dycha na podłodze..... Tak. Słyszałam, że tak można. Ale pierwszy raz osiągnełam chyba najwyższy poziom zaspania, żeby wywalić jajka. Swoje bo od teściów. Na sobotni tort. Płakać się chce... Nici ze śniadania. Trzeba kombinować jaja na tort dla Juniora na sobotnie Party... Tak, żeby mąż nie widział. Bo będzie " jak Tyś to zrobiła. To nie widziałaś... Tyyyle jajek... i podłoga... A tort.." i sie zacznie. Ta...



środa, 23 kwietnia 2014

Gorączka Świateczna.

   Lubie planować. Planuje wszystko. Mam w domu miliony długopisów, karteczek, kartek, notesów. Jak dobrze nie rozpisze planu to polegnę .. Zawsze wszystko spisywałam. Każdy pomysł, każdy szczegół. Albo zwykłe notatki, listy co zrobic itp albo jakieś pamiętniki tip. Tylko dla mnie zrozumiałe. Tak mi zostało do dziś ... przed ślubem miałąm mega segregator i mnóstwo zapisków. Przed urodzeniem dziecka tak samo. Mamy w planach zakup własnego kącika i na to także już jestem przygotowana... ;) takie mam zboczenie. Co zrobić...

  ( źródło: www.stressfree.pl )

   Na święta i uroczystości także robie takie listy. Każdy dzień dokładnie zaplanowany troche wcześniej, żeby nic nie robić na ostatnią chwilę bo tego nie lubię. żeby niczego nie zapomnieć. Mieć czas na spokojnie... Tak. Ale życie wszystko weryfikuje. Także takie super ambitne plany. Byle katar i jest chorobe. Najpierw młodociany później, jak zwykle ja... W najgorszym dla mnie momencie czyli tydzień przed świetami. I tak oto całe planowanie diabli wzięli... Gorączka, zatkane zatoki, zatkane uszy, osłabienie i podziębione dziecię. Kto bardziej marudny - nie wiem ! Bywa i tak... Serio ! Brak słow .. Mąż praca zmianowa i akurat na taka sytuacje wypadaja popołudnia czyli cały dzień w pracy... Zostajemy sami. Zasmarkani, marudni bez szans na sprzatnięcie domu na świeta. W dzień ostatni przed świetami nadciąga ocalenie - poprawa. I tak oto wszystko w minutę ... Niewykonalne ale możliwe. Bo kto jak to ale matka potrafi ! (?) Co widać sie sprzątnie co nie to ukryje - dokonczy po świetach. Bywa i tak ...

( źródło: www.polki.pl )
   

   Świeta. Czas rodzinny. Czasem bardziej wyczekiwany, czasem mniej. Zawsze niesie ze soba komplet emocji i uczuć. Nie będzie w poście tylko o kolorowych pisanka i uśmieszkach. Będzie życie. Szczęście, strach i łzy. Bo tak u nas wyglądają święta. Nie landrynkowo... Nie bajecznie... Czasem fajnie, ale zawsze z nutka smutku, łez. Dla mnie świeta pierwsze od 5 lat aż tak rodzinne, dla lubego pierwsze aż tak spokojne i nerwowe zarazem. Chociaż nerwowe co roku. Tak już ma ... Prawie jak tradycja. Wielkie małe przygotowania ograniczone do minimum dały komfortowe efekty - dla mnie rzecz jasna jako jedynej świadomej uchybień... Nie. Spokojnie ! Nie jestem perfekcjonistką !!! JA tylko uwielbiam porządki na święta jako tę konkretne dwa razy w roku, Ot co. Dalekie od perfekcji.



   Po świętach dodatkowo ubarwionych urodzinami teścia ciąg dalszy atrakcji. Wydłużony, przymusowy odpoczynek (...?) u teściów. Niby ok bo na dworze młodociany cały dzień, Niby ok bo spokojnie i wesoło dzięki wizycie chrześniakó. Ale jednak daleko od domu i nie u siebie. Co gorsza połowy rzeczy brak lub zapomniane... a to juz katastrofa kiedy pogoda płata psikusa i dziecię ubrane w kurtke trzeba ubrać lżej a nie ma w co ! Katastrofa.... Ale trzeba sobie radzić. Nie można narzekać, Bo przecież moja wina... Bo przecież ja pakuje...Bo ja musze przewidzieć, przeanalizować i zapamietać ... Musze być matka, meteorologiem i jasnowidzem. Nie ma zmiłuj ... Jak żyć ?!

( źródło: www. pinger.pl )


   Opanowałam umiejętnoś spokojnego przyjmowania uwag ( dość częstych i regularnych, powtarzalnych w otoczeniu) i nie wariowania. Nie zawsze ale już coś. Moja mantra? " Rób swoje to tylko słowa" ... Albo " Matka wie najlepiej"... A czasem " Niech sobie gadają... Ja zrobie swoje!" Kiedy już mantra nie pomaga ... Trudno. Wybucham. Raz na sto lat ale każdemu sie zdarzy nie? Ja też moge... Każdy może !

   I o co tyle krzyku?
( źródło: www.pinger.pl)

piątek, 18 kwietnia 2014

Wesołych !! :)

( źródło: www.ekartki-tamara.pl )

Początek. Odwaga. Postanowienie.

    Początek, bo ZNOWU przymierzam się do pisania bloga. Tym razem postanowienie -BĘDZIE i już. O czym będzie ? Wymyślam... Określam... Aż wreszcie stwierdzam, że o WSZYSTKIM. Nie da się wybrać... Nie u mnie. Zbyt wiele zainteresowań, pasji... ciężko określić się w jednej dziedzinie tak jak inni. Może to będzie też blog o poszukiwaniu i zdobywaniu nowych, lepszych doświadczeń? Zobaczymy... Teraz siedzę przed południem i pisze. Produkuję się ... Matka, żona, wieczna studentka, 25-letnia pasjonatka sztuki i wielbicielka przyrody, ogrodów... To co piękne, ładne, estetyczne, kolorowe... Wszystkiego po trochu. Wykształcenie określone jako Ogrodnik / Projektant ogrodów. Dodatkowo graficzne, malarskie i manualne zdolności, które nie dają o sobie zapomnieć i co chwila muszą się w czymś objawić .. W obecnej chwili sporadycznie na zasadzie DIY. Bo przy 2-latku (prawie!) czasu brak na SWOJE zainteresowania. Zwłaszcza jak się ostatnim czasem do wszystkiego dodało nową zajawkę / zdrowy nawyk na nowy "biegowy" styl życia. I na to bieganie też dobrze znaleźć czas... Taki skrót. Zwariowany i szalony jak i życie.

   Odwaga. Ponieważ, mimo klas humanistycznych nie mam zdolności redaktorskich czy pisarskich. Lubie czytać książki/ blogi. Nie mam swojego stylu pisania. Pisze jak leci. Jak jest. Co myślę. A na to chyba trzeba trochę odwagi.. Na nowe zawsze trzeba odwagi. Zwłaszcza jak jest dużo blogów. To nic... Ja to traktuje jak pamiętnik (?) / powiernika. Zobaczymy co będzie.

   Postanowienie. Proste - będę pisać. Może nie codziennie. Ale będę. Chcę. Potrzebuję. Taki mój projekt, MOJA rzecz. wstęp przed czymś większym? Zobaczymy... 

   Tak więc ZAPRASZAM. 
Obiecuje pisać, postaram się ciekawie. Trochę artystycznie. Trochę życiowo. Trochę rodzinnie / matczyne.