Nie ma to nic wspólnego z Wielkanocą . Chodzi o uroki matczynych poranków. Kiedy wstajesz o 5 rano bo Latorośl ma nerwa. Ot tak ... A, że nie mówi jeszcze to tylko się idzie domyślać o co chodzi. Głaszczę po plecach -ŹLE ! Całuje - jeszcze gorzej ... Zostawiam w spokoju - płacz i lament ... Więc się kładę obok. Znowu. Enty raz tej nocy ( bo to jeszcze noc jak jest ciemno!). Podkulam kolana i mieszczę się na tym metr sześćdziesiąt ... Po dłuższym czasie - zasypia. Poobijał sobie wszystkie kończyny z nerwów. Mi popodbijał oczy, nos i co sie tylko da... Ale zasnął. Więc po cichutku wstaje i uciekam do swojego łóżka. Nie mam daleko, bo w tym samym pokoju. Ale 160cm a 200cm to różnica. Może pośpi do 8? ta... Wstaje o 6. dobre i 20 minut drzemki ... I tak właściwie wygląda każdy poranek. Znaczy świt ...
Wytrzymujemy w pokoju do 7:30. Potem zaczyna sie wyjmowanie ubrań z szafek wiec stwierdzam, że lepiej dla mnie jak przejdziemy do kuchni. Bo ominie mnie dodatkowa atrakcja w postaci ponownego, już setnego składania ubrań. I szukania skarpetek... Tak więc kierujemy się do kuchni na śniadanko. Załatwiając kilka rutynowych porannych czynności po drodze ( mam na myśli zmiane pieluchy, ubieranie...)
Kuchnia. Błogi spokój. Młody w foteliku, znaczy więcej luzu dla mnie. Posiedzi z godzine zapewne, zanim zje i sie napije i nabawi ... W między czasie mam zamiar zjeść śniadanie. Moje ulubione - jajka w koszulkach metodą dla wygodnych czyli do woreczka i do wody. I tu się zaczynają owe jaja czyli wyjmując dziesiątkę jajek z lodówki zahaczam zaspana o drzwiczki i..... BUUUM !! cała dycha na podłodze..... Tak. Słyszałam, że tak można. Ale pierwszy raz osiągnełam chyba najwyższy poziom zaspania, żeby wywalić jajka. Swoje bo od teściów. Na sobotni tort. Płakać się chce... Nici ze śniadania. Trzeba kombinować jaja na tort dla Juniora na sobotnie Party... Tak, żeby mąż nie widział. Bo będzie " jak Tyś to zrobiła. To nie widziałaś... Tyyyle jajek... i podłoga... A tort.." i sie zacznie. Ta...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz